Miasto na zakręcie

Rewolucja Parasolek (Umbrella Revolution) zaskoczyła nielubianego premiera Hongkongu C V Leung, przezywanego często 689 (wybranego głosami jedynie 689 osób). O ile rząd miał plan działania przeciwko akcji Occupy Central, zresztą “dzięki” głównemu liderowi OC – Benny Tai, który od roku blokadą finansowego centrum Hongkongu straszył a nic nie robił, to sytuacja zmieniła się diametralnie gdy na ulice wyszła uniwersytecka młodzież, rozpoczynając pokojową rewolucję.

Użycie gazu łzawiącego przeciwko demonstrantom z Occupy Central mogło być usprawiedliwione i zaakceptowane przez społeczeństwo. Użycie gazu przeciwko uzbrojonym w parasolki nastolatkom, to już poważniejsza sprawa. To coś więcej niż potrzeba zwykłego utrzymania porządku przez policję. To atak na nasze dzieci, a w obronie pokrzywdzonych dzieci wyjdą na ulice nie tylko ich rodzice, ale i inne dzieci, krewni, przyjaciele. I dlatego na apel młodzieży, piątego dnia strajku do protestu przyłączyły się natychmiast dziesiątki tysięcy mieszkańców Hongkongu, a stosunkowo niewielka demonstracja przekształcił się w masowy protest.

Rząd Hongkongu, zapewne działając zgodnie z planem opracowanym przez chińską policję i na zlecenie chińskiej partii komunistycznej, popełnił tutaj pierwszy i zapewne nie ostatni błąd. Wycofanie oddziałów prewencji policji uspokoiło sytuację, lecz znowu wzmocniło demonstrantów, Studenci nie dość, że na ulicach pozostali, to rozszerzyli blokadę ulic na Wan Chai, Causeway Bay i Mongkok.

Rozsądne nie była także zgoda rządu na udział bojówkarzy z lokalnych triad (prawdopodobnie złożonych z nowych imigrantów i sowicie opłacanych różnymi kanałami przez chińskich komunistów). Policja infiltrując regularnie środowisko przestępcze na pewno wiedziała o planach ataku. A jak wiedziała policja to i wiedział rząd. Brak działań a nawet pomoc policji oferowana członkom triad dopuszczających się aktów przemocy wobec młodych protestantów, to kolejne przestępstwo rządu.

Studenci bojąc się o własne życie, wycofują się aktualnie z Mongkoku, zasilając i wzmacniając protest w Admiralty, choć jak powiedział mi wczoraj jeden z demonstrantów, Admiralty to dusza protestu gdy Mongkok to pole bitwy, gdyż tam triady są najbardziej aktywne i studenci w Mongkoku pozostaną, choć potrzebują wsparcia dorosłych, głównie do ochrony.

Rewolucja Parasolek mimo wielu przeciwieństw kwitnie. Co zauważyło większość światowych serwisów informacyjnych, to najbardziej kulturalna rewolucja na świecie. W końcu w którym państwie na świecie demonstranci sprzątają po sobie ulice, a nawet segregują śmieci? Studenci nie zdemolowali dotychczas żadnego sklepu, nie wybili żadnej szyby, nie ukradli nawet pudełka zapałek. Ewenement na skalę światową.

Faktem jest,że dla studentów ten protest jest niczym pierwsza, szczenięca miłość dla nastolatka. Pełen górnolotnych uniesień, zapatrzenia  i poświęceń. Tak intensywne zaangażowanie młodzieży nie powinno o tyle dziwić, że większość zarówno licealistów jak i studentów w Hongkongu, według statystyk doświadczenia pierwszej miłości zdobywa dopiero po zakończeniu nauki i tu niejako żarliwe uczucie miłości do partnera po prostu przerzucili na chwilę na sam protest. Jakiekolwiek by jednak nie były powody zaangażowania studentów, przede wszystkich dla nich  samych to solidna lekcja demokracji, lekcja posłuszeństwa, lekcja patriotyzmu.

Wyrzucenie (choć nie kompletne) z protestu wszystkich polityków i działaczy było także dużym wyrazem mądrości. Lewaccy politycy, choćby ci z Democratic Party, dowiedli już nie raz, że niekoniecznie zależy im na demokracji. Dla środowisk opozycyjnych w Hongkongu sama walka i bycie w permanentnej opozycji jest zarówno środkiem jak i celem, z tego też powodu większość wielkich protestów ostatnich kilku lat, protestów gromadzących po kilkaset tysięcy ludzi, kończyło się porażką. Po zakończonym proteście, ludzie pokojowo rozchodzili się do domów, nie osiągając absolutnie niczego.

Najważniejsze teraz pytanie jakie sobie wszyscy zadają, co młodzież hongkońska osiągnie i jak długo w protestowaniu wytrzyma? Rząd Hongkongu wielokrotnie podkreśla, że nie ma możliwości zmian decyzji chińskiego parlamentu, wprowadzającej fałszywą demokrację. Podjęte kilka dni temu próby rozmów były tylko kolejną nieudaną próbą uspokojenia sytuacji. Rząd zapowiedział właśnie, że do poniedziałku protestanci mają się rozejść, a co najmniej odblokować główne ulice i Tamar czyli kompleks budynków rządowych i siedzibę parlamentu. Z dużym prawdopodobieństwem to nie nastąpi i kolejne starcie młodzieży z policją, a może i nawet chińskim wojskiem, może być nieuniknione.

Krążą już plotki, że kwestią dni jest dymisja przez centralny rząd Chin szefa rządu Hongkongu C V Leung. Podobno walka i to o znacznie większą stawkę toczy się nie tu w Hongkongu a w Chinach. Zwolennikiem rozwiązań siłowych jest ponoć nr. 3 w komunistycznej partii Chin Zhang Dejiang, odpowiedzialny za sprawy Hongkongu i Makau, gdy obecny prezydent Chin Xi Jinping, stawia na przeczekanie. Pojawienie się chińskich wojsk na ulicach Hongkongu, mogłoby oznaczać osłabienie władzy Xi.

A strategia Xi Jinping jest dość prosta. Przeczekać. Pozwolić dzieciakom się zmęczyć a może i pogoda pomoże. Dużym plusem młodzieży jest żarliwość walki w ideał jak i samą walkę. Dużym minusem – łatwość poddawania się, choć chyba nie w przypadku tego protestu…

Niezależnie od tego co uda się wywalczyć, młodzież już wygrała. Ludzkie serca, zarówno w Hongkongu jak i na całym świecie.

Zdjęcie; Reuters