[vc_row][vc_column][vc_empty_space][vc_single_image image=”17746″ img_size=”large” alignment=”center” style=”vc_box_rounded” onclick=”link_image” css_animation=”appear”][vc_empty_space height=”3px”][vc_column_text css_animation=”appear”]Są już maseczki (choć drogie), dezynfekujące środki, żele do rąk. Jest papier toaletowy i ryż. Brakuje nadal mąki, oliwy, niektórych makaronów. Ale społeczeństwo jest spokojniejsze. Z chwilą wprowadzenia obowiązkowej 2 tygodniowej kwarantanny dla wszystkich podróżnych przybywających z Chin, liczba odwiedzających Hongkong spadła z blisko 200 tysięcy dziennie (luty 2019) do zalewie 3 tyś. (luty 2020).
Zapewne dzięki temu, oraz wzmożonej dbałości o higienę, liczba chorych na Covid-19 w mieście, dopiero niedawno przekroczyła setkę.
Społeczeństwo w Polsce albo już panikuje, albo nadal wirusa ignoruje. Trudno przewidzieć jaki będzie rozwój sytuacji w najbliższych tygodniach, wierzę jednak że do wybuchu epidemii nie dojdzie.
Niektórzy porównują obecną, podwyższoną z pewnością panikę w Polsce do sytuacji sprzed ponad miesiąca w Hongkongu. Czy porównania te są właściwe? Sądzę, że nie do końca. Podstawowe różnice to: 1. Hongkong graniczy z Chinami. Zagrożenie epidemią koronawirusa było i jest bez wątpienia sporo wyższe niż obecnie jest w Polsce. Dziennie granicę z Chinami przekraczało nawet 80 tyś. osób. 2. Hongkong to duże skupisko ludności i o zakażenie znacznie łatwiej. Ilość mieszkańców Hongkongu przypadająca na 1 km kw., wielokrotnie wyższe jest niż w Warszawie czy Krakowie. A tam gdzie dużo ludzi, zawsze łatwiej o chorobę. 3. Hongkong uzależniony jest od importu produktów. Wstrzymanie ruchu lotniczego czy z Chinami, Koreą czy Japonią (od poniedziałku) to wielka niewiadoma dla importerów, którzy regularnie korzystają z samolotów pasażerskich do przewozu produktów spożywczych. W Polsce ten problem praktycznie nie występuje, gdyż Polska jest producentem. 4. Mieszkańcy Hongkongu muszą nosić maseczki. Niezależnie od opinii lekarzy, to przyzwyczajenie jeszcze z czasów epidemii Sars i brak maseczek to ogromny problem także dla rządu. W Polsce panuje opinia, podtrzymywana przez różnych specjalistów i polityków, że maseczki są zbędne. A jeśli już ktoś maseczkę założy to ludzie traktują taką osobę jak potencjalne zagrożenie. Całkowicie odwrotnie jest w Hongkongu.
Pomimo tego od Hongkongu, z podjętych działań w walce z epidemią koronawirusa, możemy dużo się na uczyć. Nie sądzę by ktoś, jakaś osoba mająca wpływ na podejmowane decyzje w Polsce, przypatrywała się temu co dzieje się w Hongkongu. Szkoda, gdyż pomimo wymienionych różnic, można z wydarzeń ostatniego miesiąca sporo się było nauczyć i nie popełnić podobnych błędów w Polsce.
Choćby wielokrotnie już podnoszona sprawa maseczek i ubrań ochronnych pracowników szpitali. Szpitale w Zielonej Górze mają już braki i liczą na pomoc ministerstwa, które to dopiero kilka dni temu wprowadziło zakaz wywozu maseczek z Polski. Szpital Bielański chwalił się niedawno, że ma zapasu maseczek na tydzień i to im w zupełności wystarczy. A miesiąc temu szpitale w Hongkongu oceniały zapas na miesiąc i już panikowały. Dlaczego na początku lutego, gdy ludzie bili się wręcz o maseczki w Hongkongu, z Polski nadal można było je wywozić?
Czy wprowadzenie systemu przymusowej domowej kwarantanny i sposobu kontroli osób jej poddanych. Kwarantanna to nie idealne rozwiązanie ale może zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby. W Polsce o ile wiem kwarantanna w wielu przypadkach nie jest obowiązkowa a jeśli już jest to poddane kwarantannie osoby sprawdza się (czy kwarantannę przestrzegają) dzwoniąc na telefon stacjonarny lub komórkę. Telefon stacjonarny OK, ale komórka? Przecież łatwo tutaj o oszustwo. W Hongkongu dzwoni się przez whatsapp (wideo rozmowa) z opcją lokalizacji odbiorcy. Miały być także wprowadzone elektroniczne bransoletki, choć nie wiem czy coś tutaj się zmieniło.
Nie twierdzę, że Hong Kong jest “the best”. Rząd Hongkongu podejmuje dużo bezsensownych decyzji, też opadają nieraz ręce. Widzę jednak, że ludzie się starają. Przedsiębiorcy, otwierając linie produkcyjne do produkcji maseczek, lekarze i pielęgniarki, gdyż leczą i nie zarażają (jak w Chinach), armia pracowników dezynfekujących codziennie ulice, chodniki, klatki schodowe, zwykli ludzie regularnie myjący ręce, regularnie używający żelu do rąk, chodzący cały czas w maseczkach. Tu odpowiedzialność za zwalczenie epidemii koronawirusa ciąży na wszystkich.
Ale to takie luźne, niedzielne myśli.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]