Milion ludzi na ulicach Hongkongu

W minioną niedzielę milion osób wyszło na ulice. Tak twierdzą organizatorzy, organizacja która od lat zajmuje się protestami w Hongkongu – Civil Human Rights Front. Dane podawane przez policję są znacznie niższe i mówią o 240 tyś protestujących. Interesujące, że łatwo zarówno zweryfikować dane podawane przez organizatorów oraz podważyć liczby przedstawione przez policję. Wystarczy wysłać zapytanie do Octopus. Każdy w Hongkongu do przejazdu metrem, autobusem etc. używa karty Octopus. Jeśli średnio w niedzielę milionów unikalnych użytkowników używa karty Octopus na przejazdy a w minioną niedzielę było to 2 miliony to jasno będzie znaczyć, że ten milion miał jakiś cel wyjścia z domu. Oczywiście z pierwszego miliona też spora część mogła wziąć udział w proteście. Można by dodatkowo zliczyć ilość podróży do stacji Central, Causeway Bay, Tin Hau, Central i Wan Chau. Na pewno są dużo bardziej skuteczne metody od stania na ulicy lub liczenia ze zdjęć.

Rząd Hongkongu, z dużym prawdopodobieństwem pod naciskiem Chin, chce wprowadzić prawo zezwalające na ekstradycję kryminalistów z Hongkongu do Makau, Chin i na Tajwan. Takiego prawa nie ma i popełniając przestępstwo w Chinach lub Makau, możemy spokojnie sobie mieszkać w Hongkongu. Lub zrobić coś złego w Hongkongu i uciec do Chin. Oczywiście to tylko częściowa prawda, gdyż np. kryminalistów Chiny przekazywały do Hongkongu na przykład, korzystając z innego prawa. Jeśli jest dobra wola to i odpowiednie prawo się znajdzie. Rząd Tajwanu kilkukrotnie składał prośbę o przekazanie mordercy z Hongkongu na Tajwan (chłopak z Hongkongu miał dziewczynę na Tajwanie a gdy ta zaszła w ciążę z innym to ją zamordował i zapakował w walizkę) i wskazywał różne możliwości. Rząd Hongkongu upiera się, że bez wprowadzenia prawa ekstradycji, morderca z Hongkongu nie będzie mógł być przekazany na Tajwan. Nie pomogło nawet ostrzeżenie wystosowane prze Tajwan, że w przypadku wprowadzenia takiego prawa, rząd Tajwanu odstąpi od ekstradycji a na dodatek wystosuje alert do podróżnych udających się do Hongkongu.

Robi się już skomplikowanie.

Pod naciskiem rzeszy biznesmenów, dziennikarzy, obrońców praw człowieka itp., rząd Hongkongu wprowadził wiele poprawek i prawo będzie chronić grupy zawodowe szczególnie narażone na długie ręce Chin jak wspomnianych dziennikarze czy obrońcy praw człowieka. To oczywiście oponentów nie zadowala.

Jak podaje Hong Kong Economic Journal, głównym celem wprowadzenia prawa ekstradycji między Hongkongiem, Chinami, Tajwanem i Makau jest legalne (bez konieczności zatrudniania agentów służ bezpieczeństwa) ściągnięcie przez Chiny z Hongkongu rzeczy Chińczyków biznesmenów i skorumpowanych urzędników, którzy po dokonaniu przestępstwa na terenie Chin, z dużymi pieniędzmi uciekli do Hongkongu. A jeszcze do niedawna wystarczyła drobna, kilkumilionowa inwestycja w mieście by od ręki niemal uzyskać status rezydenta Hongkongu. Takich mniej lub bardziej podejrzanych Chińczyków w Hongkongu są tysiące, dziesiątki tysięcy. I tu są pieniądze. Po skazaniu w Chinach, majątek w Hongkongu takiego Chińczyka zgarnie partia i to całkowicie legalnie.

Kto by się tam przejmował dziennikarzami i innymi krzykaczami. Nie dość, że narobią hałasu to jeszcze kasy z nich nie ma.

Tyle, że wszystko może się zmienić a sfałszować dowód przestępstwa w Chinach to już najmniejszy problem. Wyobraźmy sobie, że trochę już zapomniany polityk hongkoński tzw. Długie Włosy w końcu pojechał do Chin (ma chyba jeszcze zakaz) i tak niechcący wdał się z kimś w bójkę. Nic wielkiego. Długie Włosy wraca do Hongkongu, gdzie ciągle za dużo krzyczy, oskarżając Chiny o różne niecne uczynki, sprawia też kłopot szefowej rządu Hongkongu, regularnie na sali parlamentarnej rzucając bananami w przedstawicieli rządu (dawno, dawno temu gdy jeszcze był w parlamencie). Nie pozostaje nic innego jak oskarżyć Długie Włosy o ciężkie pobicie biednej staruszki na ulicy w Pekinie a sąd w Hongkongu mając stertę “dowodów” z Chin, nie będzie mógł powiedzieć “nie” i przekaże Długie Włosy Chinom. Tam już, w więzieniu zrobią z nim porządek.

Tu tylko przykład. Prawo w Chinach ma wiele wad, sędziowie zależą od partii, podejmowane wyroki są polityczne a dowody winy regularnie się fabrykuje. Nic nowego. Każdy z nas jest stąd zagrożony. Każdy kto był (prawo działać będzie wstecz) i będzie i przypadkiem lub celowo nadepnął na odcisk komuś z partii komunistycznej.

To jednak czarny scenariusz, choć oczywiście możliwy w przyszłości.

Dla jasności, Chiny mają podobną umowę ekstradycyjną z UE. W przypadku Hongkongu skala problemu jest jednak inna, inny jest również problem. Wielu mieszkańców Hongkongu robi w Chinach interesy, pracuje. W Hongkongu dzięki wolności słowa, możemy krytykować Chiny, przeciwko Chinom protestować, urządzać wigilie upamiętniające masakrę studentów na Placu Tienanmen w 1989r. Poza tym Hongkong zawsze był oazą bezpieczeństwa, gdzie niejeden chiński aktywista znajdował swój dom.

To tak dużym skrócie, właściwie w ogromnym skrócie o co w tym wszystkim chodzi. Wiadomo, głównie o pieniądze a jeśli przy okazji komuś się zamknie usta to jak mówią Anglicy, zabije się dwa ptaki jednym kamieniem.

Jutro (dzisiaj) kolejne obrady hongkońskiego parlamentu (rada ustawodawca). Część protestujących udaje się już dzisiejszej nocy do Admiralty. Policja ogrodziła metalowymi barierkami parlament, dodatkowe siły policji będą bronić jutro parlamentarzystów. Już w niedzielę protestujący mówili o akcji otoczenia parlamentu. Część związków zawodowych zapowiedziało na jutro strajk. Szefowa rządu Carrie Lam nie chce się ugiąć. Jeśli uda się uchwalić prawo ekstradycyjne to ma zapewnioną drugą kadencję. Jeśli się podda to może się pożegnać ze stołkiem.

Jak rozwinie się sytuacja? Tego nikt chyba nie wie…