Być Prawdziwym Hongkończykiem

Wraz z odejściem Brytyjczyków i zwiększonym napływem Chińczyków z Chin kontynentalnych, rozpoczął się długotrwały proces samookreślenia mieszkańców miasta. Czy jestem jeszcze Brytyjczykiem czy już Chińczykiem, a może Hongkończykiem (ang. Hongkonger)? Skomplikowane…  Nim mieszkańcy Hongkongu pojmą kim są, miną zapewne długie lata.

Słowo Hongkonger robi tutaj ostatnio zawrotną karierę, i co interesujące występuje w 2 odmianach. Jako zwykły Hongkończyk (Hongkonger) i Prawdziwy Hongkończyk (True Hongkonger). Bo można w Hongkongu się urodzić ale Prawdziwym Hongkończykiem nie być. Prawdziwy Hongkończyk tworzy z miastem jedność. Prawdziwy Hongkończyk kocha Hongkong i główne wartości jakie miasto reprezentuje: wolność, pracowitość, poszanowanie innych nacji i kultur, otwartość. Prawdziwy Hongkończyk najczęściej przeciwstawiany jest innemu, także Prawdziwemu choć nie jako True Hongkonger a Real Hongkonger. Real Hongkonger to na ogół nowy emigrant z Chin, który chciałby może i być Hongkończykiem ale mu to nie wychodzi.

Co ważne samookreślenie nie tylko jest problemem rdzennych mieszkańców. Wszak co mają na przykład powiedzieć Szanghajczycy, którzy osiedlili się w Hongkongu? Pewnie im jest łatwiej, o ile traktują Hongkong jako niewielka część Wielkich Chin, a i skośne oczy pomogą, gdy będą chcieli wtopić się miejską dżunglę.  Jak Polacy w Niemczech czy Anglii. Zmienić ciuchy, zachowanie i na ulicy mogą już uchodzić za rodowitego Niemca czy Anglika.

A Hindusi czy Gurkowie, których ojcowie życie oddali w obronie granic Hongkongu? Biznesmeni z całego świata, bez wątpienia przyczyniający się do rozwoju miasta? A Filipinki czy Indonezyjki, które po latach sprzątania cudzych mieszkań i pilnowania pracodawców dzieci, ułożyły sobie życie na wyspie?

Wcale nie lepiej ma także niejeden gwailo. Biała cera i blond włosy… Za czasów kolonialnych (o ile był Anglikiem) należał do sfery rządzącej i na ogół nie musiał i pewnie też nie miał potrzeby identyfikować się z grupą będących niżej społecznie mieszkańców miasta. Teraz chciałby być Hongkończykiem a nie może. Choć może i może ale może mu nie wypada i arystokratycznie wraz z innymi  trzyma się na uboczu.

Ze względu na piętno historii ciążące na mieście, przeciętny Hongkończyk ma pewne problemy ze zrozumieniem i pełną akceptacją osób o innym kolorze skóry. I nie akceptacją jako ludzi lecz jako Hongkończyków i tych Prawdziwych Hongkończyków. To coś jak z klubem, do którego wstęp mają tylko osoby z zaproszeniami. To widać było w czasie niedawnych studenckich protestów. Młodzi ludzie chętnie witali obcokrajowców; choć nie było ich wielu; lecz rzadko traktowali ich jak swojaków. I nie bez cienia racji. Do Hongkongu przybywa każdego roku chmara maklerów, bankierów, handlowców. Dla nich Hongkong to wyłącznie praca i rozrywka.

Hongkongowi daleko tutaj do Nowego Jorku i Londynu. Nowojorczykiem czy londyńczykiem może być każdy. Kolor skóry nie ma żadnego znaczenia.

Hongkong jednak chyba nie miał za bardzo czasu w swojej krótkiej historii na wytworzenie własnej unikalnej tożsamości. Co należy tutaj także dodać, rozpoczęty proces identyfikacji może zostać wstrzymany przez Chiny. Wielkim Chinom to po prostu nie jest na rękę.

Leave a Reply