W środę Carrie Lam w zapowiedziała spełnienie jednego z postulatów protestujących, wycofując z hongkońskiego parlamentu ustawę ekstradycyjną. “Too little, too late” – oceniła większość politycznych komentatorów. Za mało, gdyż to nie na tym postulacie skupiają się główne żądania protestujących w ostatnich tygodniach. Oni chcą powołania niezależnej komisji śledczej do oceny brutalności działań policji. Powołanie takiej komisji, pozornie nie powinno przysparzać kłopotów, choć nie byłoby na rękę samej policji, która stanowczo jest jej przeciwna a narażanie się policji mogłoby przysporzyć Carrie Lam sporych kłopotów. Pozostaje więc dotychczasowa niezależna ale policyjna komisja śledcza, której skład rozszerzono o kilku zagranicznych ekspertów.
Carrie Lam odrzuciła jednak oskarżenia dziennikarzy, że wycofanie ustawy ekstradycyjnej następuje za późno. Wszak już była ona zawieszona i “martwa”, żadna różnica, przekonywała na kolejnej konferencji prasowej. Dawno większej głupoty nie słyszałem. Wszak nie ma terminów w odniesieniu do ustaw oczekujących na głosowanie w parlamencie jak: “death” i “suspended” – przekonywał były prezydent Legco czy hongkońskiego parlamentu Andrew Wong Wang-fat i ustawa mogła w terminie 12 dni wrócić pod obrady i zostać przez propekińską większość parlamentarną przegłosowana.
Protesty jednak nie ustają, zapowiadana jest kolejn blokada lotniska. Ponad 1200 protestujących aresztowanych, najmłodszy ma dopiero 12 lat.
Ocenia się, że najbliższy weekend będzie krytyczny. Chiny zezwalając na wycofanie ustawy ekstradycyjnej, chciały zyskać powód do interwencji wojskowej. Przecież ustawy już nie ma a protesty trwają. Wszak trzeba jakoś usprawiedliwić interwencję w oczach świata. Chńczycy w Chinach przeszli skuteczne pranie mózgów ostatnio i przekonani są o konieczności wkroczenia chińskiego wojska i zrobienia porządku z “terrorystami”, jak opisuje się w Hongkongu protestujących.
Bomba zegarowa tyka…