Już w niedzielę poznamy nowego szefa rządu (Rady Wykonawczej) Hongkongu.
Liczący 1194 członków Komitet Wyborczy, zadecyduje czy to były sekretarz (minister) finansów John Tsang rządzić będzie Hongkongiem w przyszłości, czy Carrie Lam, była sekretarz rządu (nr 2 w rządzie). Kandydat nr 3, były sędzia Woo Kwok-hing, nie ma już raczej żadnych szans.
Mimo dużej popularności w Hongkongu, John Tsang nie uzyskał poparcia chińskiej partii komunistycznej. Zapewne na przeszkodzie stanęła jego amerykańska przeszłość. John Tsang młodość spędził w USA, tam też zdobył wykształcenie. Był też prawą ręką w rządzie ostatniego angielskiego gubernatora Chris Patten, co może także wielu osobom w Chinach się nie podobać.
Błogosławieństwo partii ma natomiast Carrie Lam, z niewielkim poparciem społecznym, natomiast gwarantująca rządzić miastem stosownie do wytycznych płynących z Pekinu.
John Tsang jednak wierzy, że wysoka popularność przełoży się na wynik wyborów. Dzisiaj podróżował po Hongkongu w odkrytym autobusie, jutro ma natomiast uczestniczyć w wiecu poparcia dla siebie samego.
Mimo iż wybory są tajne i członkowie komitetu będą głosować zgodnie z własnym sumieniem, chińska partia komunistyczna poprzez różnego rodzaju nieoficjalne naciski (telefony, spotkania, “zachęty” finansowe etc) wpływa na głosujących i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że najwięcej głosów uzyska Carrie Lam.
Co to oznacza? Chyba John Tsang w niedawnej telewizyjnej debacie wyraził to jasno. Zamiast społecznego pojednania, dalsze spory i kłótnie oraz antyrządowe wiece. Przyszłość Hongkongu nie zapowiada się więc różowo.