Zbliżenia – Terence Wong Kim-shan

Boże Narodzenie w Hongkongu nie byłoby kompletne bez świątecznych iluminacji rozświetlających nabrzeże. Terence Wong Kim-shan projektuje i instaluje te iluminacje. Opowiada Yannie Chan z Hong Kong Magazine o wściekłym tłumie i niebezpieczeństwie w pracy.

HK Magazine: Boże Narodzenie się zbliża. Musisz być zapracowany!
Terence Wong: 
Właściwie jesteśmy bardziej luźni na kilka tygodni przed świętami. Iluminacje muszą być gotowe do pierwszego tygodnia grudnia. Lecz ten luźniejszy czas trwa tylko przez kilka tygodni. Po Bożym Narodzeniu rozpoczynamy pracę nad pokazem z okazji Chińskiego Nowego Roku. I jeszcze zanim rozpoczniemy usuwanie noworocznych iluminacji, muszę zacząć rysować propozycje do kolejnych świąt. Boże Narodzenie nigdy się dla mnie nie kończy.

HK: Jak robisz tak gigantyczne prezentacje świąteczne?
TW:
[Na początku] ludzie sceptycznie się zapatrywali na utworzenie dużych iluminacji na fasadach budynków. Nigdzie na świecie nie ma podobnych dekoracji. Lecz zrobiłem to i ludzie byli zaskoczeni. Teraz połowa z dekoracji w Tsim Sha Tsui East, robi moja firma. Wchodzimy na dach zawieszanej platformy i wkręcamy żarówkę po żarówce. Prace zaczynamy o 5 rano i kończymy o 8 rano. Staramy się nie pracować w nocy, jest ciemno i ciężko coś zobaczyć. Jeden błędny krok może kosztować życie.

HK: Czy ta praca jest niebezpieczna?
TW:
Oczywiście, ponieważ pracujemy z żarówkami. Gdy przykręcasz żarówkę, może być przeciek prądu. Raz byłem już na rusztowaniu, gdy cała linia żarówek stanęła w płomieniach. Widziałem ogień zbliżający się do mnie. Na szczęście moi koledzy w porę wyłączyli prąd. Również jest zimno i wietrznie u góry. Dużo osób nie może w takich warunkach pracować, lecz ja będę pracował z żarówkami do końca mojego życia.

HK: Jak to się stało, że świąteczne iluminacje w Hongkongu przekształciły się w obsesję?
TW:
Około 40 lat temu Tsim Sha Tsui East było jak porzucony ląd, nikt tam nawet nie chciał iść. Stąd właściciele budynków pomyśleli o wystawieniu świątecznych iluminacji, które miały przyciągnąć turystów. Pierwszego roku to było tylko 10 tysięcy osób, kilka lat później już 50 tysięcy aż liczba odwiedzających sięgnęła 1 miliona. Ulice były zamykane, by ludzie mogli je podziwiać.

HK: Czy kiedykolwiek znudziłeś się bałwanem, Św. Mikołajem i reniferami?
TW:
 Nie ma zbyt wiele motywów do wykorzystania. Nawet w przypadku 12 chińskich znaków zodiaku. Użyłem je wszystkie przynajmniej dwukrotnie. Chodzę do biblioteki i dużo czytam by znaleźć inspiracje. Na przykład zrobiłem pierwszy raz iluminacje z galopującymi końmi.

HK: Jakie są dla ciebie święta Bożego Narodzenia?
TW:
Dawniej święta spędzałem w Tsim Sha Tsui. Musiałem być pod telefonem na wypadek kłopotów. Teraz moi koledzy tym się zajmują. Lecz nadal jestem bardzo spięty, sprawdzam co chwila telefon by upewnić się, że nie ma kłopotów.

HK: Jakią miałeś największą awarię?
TW:
 Była 2 lub 3 nad ranem, czas gdy powinny zgasnąć wszystkie światła w Tsim Sha Tsui. Ludzie jednak zaczęli krzyczeć by je włączyć. Musiałem się spieszyć, skończyliśmy wyłączając światła jedno po drugim a tłum powoli mógł zacząć się rozchodzić. Ludzi na prawdę kochają te światła.

HK: Jaki był najbardziej wyszukany pokaz jaki zaprojektowałeś?
TW:
Iluminacje w 1997 roku z okazji przejęcia Hongkongu przez Chiny. Rozciągające się od Wan Chai’s Harcourt House i Mass Mutual Tower. Wykorzystaliśmy 80 tysięcy żarówek i zajęło nam to kilka miesięcy. Prąd na tę wystawę mógł zasilić cały budynek. Pracowaliśmy w takim pośpiechu, że spaliśmy w namiotach na dachu. Mocno padało i mieliśmy po 2 pary rękawiczek by uniknąć porażenia prądem. Lecz było warto. Ceremonia przejęcia Hongkongu obejrzana była przez miliardy. Pokazano światu zwariowane rzeczy jakie możemy zrobić z lampkami.

HK: Co czujesz gdy światła są usuwane?
TW:  
Kompletnie nic. Właściwie to czyni mnie szczęśliwszym, gdyż na ich miejsce zamontujemy nowe. To oznacza więcej pracy i pieniędzy.