Mój ulubiony dziennikarz zgłupiał. Oby tylko niedoszczętnie, gdyż wielokrotnie opierałem swoje poglądy na jego wyważonych opiniach i chciałbym aby nadal pozostawał dla mnie guru dziennikarstwa, nie tylko hongkońskiego.
W ostatnim artykule w South China Morning Post, popularny dziennikarz z Hongkongu – Michael Chugani, domaga się dyktatury rządów, gdyż tylko ona może uratować Hongkong przed narastającym chaosem. Jednocześnie twierdzi, że powinniśmy skończyć z naszą obsesją na punkcje demokracji.
Oczywiście trudno zgodzić się tutaj z tezą Chuganiego. Głównie z powodu Chin, które celowo destabilizują Hongkong. Rząd i parlament wybrany demokratycznie z dużym prawdopodobieństwem realizowałby cele wyznaczone przez różne grupy społeczne i byłby bardziej oporny na naciski Chin, w przeciwieństwie do rządów dyktatora. Wszak jedną osobę (dyktatora), łatwo kupić czy zaszantażować. Tego jednak nie zrobi się z całym społeczeństwem.
A jeśli obserwujemy chaos w państwach, które wprowadziły demokrację w ostatnich latach to jest to wyłącznie efekt przejściowy, wynikający z braku demokratycznych doświadczeń zarówno polityków, jak i samego społeczeństwa.
Nie zapominajmy także, że społeczeństwo Hongkongu jest wykształcone, obyte w świecie a jednocześnie racjonalne i karne. Tam partia w rodzaju polskiej Samoobrony nie miałaby szans dostać się do parlamentu.
No chyba, że… że mielibyśmy nowego-starego gubernatora – Chrisa Pattena Podejrzewam, że gdyby Chris Patten wystartował w wyborach na szefa rządu to wygrałby w cuglach. Może i dawniej niezbyt lubiany, dzisiaj stanowiłby gwarancję niezależności i zrównoważonego rozwoju miasta.