Wiceprezydent oraz Prorektor ds. Nauczania Uniwersytetu Hongkońskiego Brytyjczyk Ian Holliday, wzbudził niemało kontrowersji w miniony piątek, przedstawiając na spotkaniu ze związkiem studentów uniwersytetu plan obowiązkowych praktyk w Chinach kontynentalnych, który miałby obejmować wszystkich studentów ubiegających się o dyplom. Plan miałby zostać wprowadzony stopniowo do 2022 roku i obligować studentów nie tylko do praktyk w Chinach lecz także w innych krajach wg. zasady: jeden obowiązkowy pobyt w Chinach i jeden poza granicami Chin.
O ile jednak sama idea nie jest kompletnie pozbawiona sensu to sposób w jaki Ian Holliday zaprezentował ją studentom już do najmilszych nie należał. Profesor Holliday pełnym buty głosem oznajmił, że jeśli ktoś nie chce jechać do Chin na praktyki to nie musi studiować na Uniwersytecie Hongkońskim.
Mimo iż za te słowa dzisiaj przeprosił, duży niesmak pozostał. Profesor nie wziął tutaj pod uwagę na przykład studentów, którzy uczestnicząc w proteście “Umbrella Movement” w ubiegłym roku, utracili czasową możliwość wjazdu do Chin. A dotyczyć to może co najmniej kilkuset osób.
Choć projekt poparł senat uniwersytetu, może nie dojść on do skutku ze względu na opozycję studentów. W sondażu online przeprowadzonym przez związek studentów aż 97% wyraziło sprzeciw wobec zmuszania studentów do wyjazdu do miejsc wyznaczonych przez uniwersytet. Glosujący studenci w 96% uznali inne kraje (poza Chinami) jako bardziej atrakcyjne a jedynie 22% wyraziło chęć wyjazdu do Chin.
Oczywiście sprawa ma także wydźwięk polityczny, krążą słuchy że to Pekin zdenerwowany Ruchem Parasoli i mało przyjaznym stosunkiem młodzieży hongkońskiej do Chin i chińskiej partii komunistycznej, zmusił uniwersytet do wprowadzenia wzorem szkół średnich obowiązkowych odwiedzin Chin. Tak by studenci mogli zobaczyć jak wspaniałe Chin są i jak wiele wszyscy zawdzięczają przewodniej roli partii.