Tłumaczenie artykułu z HKEJ. Autor: Frank Ching
Choć nadal podkreśla (rząd Chin), że sprawy Hongkongu są wewnętrzną sprawą Chin, w którą obcokrajowcy nie powinni się wtrącać, chiński rząd wykorzystuje niedawne wybory parlamentarne w byłej kolonii brytyjskiej, aby umieścić je na pierwszym planie i w centrum pogarszających się stosunków Pekinu z Zachodem.
Jeszcze zanim Stany Zjednoczone zwołały szczyt na rzecz demokracji w dniach 9-10 grudnia, Pekin wydał dokument „Chiny: demokracja, która działa”, wychwalając swój własny system i twierdząc, że komunistyczna partia rozwinęła „pełnoprocesową demokrację ludową, ” (ang.”whole-process people’s democracy”), termin użyty po raz pierwszy przez chińskiego przywódcę Xi Jinping w 2019 roku. (w sumie nie wiem jak dokładnie ten termin przetłumaczyć i niewiele osób zresztą rozumie co dokładnie “whole-process people’s democracy” oznacza. Pojawiło się co prawda wyjaśnienie w China lub People’s Daily jakiś czas temu, strasznie zresztą jednak zagmatwane).
Gazeta stwierdziła, że Chiny, które nie zostały zaproszone na szczyt, nie powielają zachodnich modeli demokracji „ale/lecz stworzyły własny”.
Wybory w Hongkongu, które odbyły się 19 grudnia, zostały potępione przez Zachód, a kraje G7, Unia Europejska i – Sojusz pięciu oczu ds. inwigilacji tj. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia – wydały oświadczenia, które wyrażały „poważną troskę o erozję elementów demokratycznych”.
W ramach nowego (systemu wyborczego w Hongkongu), zaprojektowanego przez Pekin systemu, wszyscy kandydaci zostali zweryfikowani, aby upewnić się, że zostaną wybrani tylko ci, których uznano za „patriotów”. Chińscy urzędnicy, włącznie z prezydentem Xi, z zadowoleniem przyjęli wynik wyborów, w których prosystemowi (prorządowi lub po prostu prochińscy) kandydaci zdobyli 89 z 90 mandatów. Frekwencja 30,2% była rekordowo niska; frekwencja po raz ostatni w 2016 roku wyniosła 58,3%. Pandemokraci (opozycja) historycznie zdobyła większość głosów i tym razem, jak się wydaje, wielu ich zwolenników, zwłaszcza z klasy średniej, wstrzymało się od głosu.
Dzień po wyborach Chiny wydały kolejną białą księgę/dokument „Postęp demokratyczny w Hongkongu w ramach jednego kraju, dwóch systemów”. W dokumencie tym połączono wybory w Hongkongu z „pełnoprocesową demokracją ludową” w Chinach kontynentalnych i stwierdzono, że przygotowano grunt pod „rozwój demokracji w Hongkongu w ramach jednego kraju, dwóch systemów”. (taki rodzaj nowomowy, której nikt nie rozumie, dużo obietnic nie mających związku z rzeczywistością).
Jej przesłanie skierowane było do społeczności międzynarodowej. Komisarz chińskiego MSZ w Hongkongu, Liu Guangyuan, poinformował dyplomatów i zagraniczne izby handlowe, zapewniając ich, że zarówno partia komunistyczna, jak i chiński rząd są pewne „długoterminowego sukcesu zarówno systemu kapitalistycznego w Hongkongu, jak i formy demokracji dopasowana do jej realiów”.
Wydaje się, że Chiny wykorzystują kwestię demokracji w Hongkongu, aby odeprzeć krytyków. Komisarz Liu podkreślił, że nie ma „jednej uniwersalnej” ścieżki do demokracji ani „jednego, lepszego modelu”. (coś a la nie ma jednego koloru żółtego a nasz żółty jest bardziej żółty).
Po zdefiniowaniu całych Chin jako demokracji, w następstwie jakikolwiek system zostanie ostatecznie narzucony na region (tj. HK), będzie nazywany demokracją o cechach Hongkongu.
Nowy system wyborczy zaprojektowany przez Pekin oraz prawo bezpieczeństwa narodowego nałożone na Hongkong 30 czerwca 2020 r. to dwa kluczowe akty prawne, które zostały wykorzystane przez władze Hongkongu do odzyskania kontroli i rozprawienia się z osobami i instytucjami opozycji po masowych protestach 2019 roku, które często przeradzały się w zamieszki.
Rząd Hongkongu bardzo się starał przekonać ludzi do głosowania, posuwając się nawet do bezpłatnego transportu publicznego w dniu wyborów. Tego dnia parki rozrywki były przepełnione, ale nie lokale wyborcze.
Teraz zwolennicy Chin lekceważą niską frekwencję i mówią, że tak naprawdę liczy się działanie nowej, wolnej od opozycji władzy ustawodawczej. Ale w tym właśnie tkwi problem. Rząd powołuje się na prawo za każdym razem, gdy jest oskarżany o łamanie praw człowieka. Ustawodawca (rada ustawodawcza Hongkongu), który chce dać rządowi wolną przepustkę, jest zagrożeniem dla wolności.
Po tym, jak policja dokonała nalotu na stację medialną Stand News 29 grudnia, szafowa rządu Carrie Lam powiedziała, że „nikt nie powinien wiązać działań organów ścigania podejmowanych przez departament policji z wolnością prasy”.
Cytując amerykańskiego sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, zgodziła się, że „dziennikarstwo nie jest wywrotowe” (nie jest aktem/czynnością wywrotową), ale dodała: „Nie można tolerować działań/aktywności, aktów wywrotowych oraz podżegania innych ludzi do publicznych aktów/działań, przeprowadzanych pod przykrywką reportaży”. (mówiąc prościej, każdy news, reportaż itd., nieprzychylny władzy, nie będzie tolerowany przez rząd).
Niebezpieczeństwo legislatury bez głosów opozycji polega na tym, że rząd może teraz swobodnie uchwalać dowolne prawo.
Znalazło to odzwierciedlenie w postawie Carrie Lam w wywiadzie z lipca ubiegłego roku. Prezenter radiowy Hugh Chiverton wspomniał o nieoficjalnym przemówieniu z sierpnia 2019 r., w którym zgodziła się (ona), że spowodowała „niewybaczalne spustoszenie/zniszczenie” (HK). Rozmowa wyciekła. Lam powiedział w wywiadzie, że media nie powinny były informować o tym prywatnym wydarzeniu.
Nie ma na to żadnego prawa” – powiedział Chiverton.
„Być może trzeba wprowadzić prawo” — brzmiała jej szybka odpowiedź.