Jeszcze niedawno tliła się nadzieja. Dzisiaj chiński parlament jednogłośnie ją zgasił. Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, Stały Komitet Narodowego Kongresu Ludowego wyznaczył sposób wyboru nowego szefa rządu Hongkongu w 2017 roku, de facto uniemożliwiając kandydatom opozycyjnym vel prodemokratycznym uzyskanie nominacji przez komitet wyborczy. O ile bowiem w dotychczasowej ordynacji by otrzymać nominację, wystarczyło zdobyć 12,5% poparcie komitetu, tak obecnie jest to 50%.
Komitet składający się z 1200 członków z 4 podstawowych sektorów gospodarki, jest z założenia prochiński, podobnie jak cały biznes (naciski ze strony Pekinu na poszczególnych członków komitetu są także normą) i otrzymanie 50% głosów komitetu dla kandydata opozycji czyli tzw. pandemokratów będzie praktycznie niemożliwe. A cóż to za demokracja, w której wybierać możemy spośród 2 lub 3 wcześniej wyznaczonych i namaszczonych przez komunistyczną partie Chin kandydatów?
Pekin jednak nie kryje się ze swoją niechęcią do hongkońskiej opozycji i tak wysoki pułap poparcia komitetu nominacyjnego specjalnie został utworzony by nie dopuścić do wyboru kandydata tzw. pandemokratów, którzy wg. Pekinu w stopniu niewystarczającym kochają Chiny i Chińską. Partię Komunistyczą.
Niektórzy porównali narzucaną przez Pekin ordynację do najnowszych wyborów miss Hongkongu telewizji TVB. Tu panel sędziowski wcześniej wybrał 3 kandydatki, odrzucając przy okazji faworytkę publiczności Soffie Ng, a następnie telewidzowie na jedną z nich mogli zagłosować i wybrać nową Miss Hong Kong, a tą została pochodząca z Kanady Veronica Shiu 邵珮詩.