Jak podaje Hong Kong Economic Journal, już wkrótce w dzielnicy Mongkok może powstać nowy, nocny market/rynek, specjalizujący się w jedzeniu.
Market miałby powstać przy skrzyżowaniu ulic Boundary Street i Tai Hang Tung Road, a więc teoretycznie nieopodal słynnego deptaku przy Sai Yeung Choi Street South i niemal przy ulicy ze złotymi rybkami Tung Choi Street.
Idea byłego ministra finansów John’a Tsang by jedzenie jak w USA sprzedawać z samochodów, nie sprawdza się w praktyce a strach przed kolejną #fishballrevolution, prawdopodobnie spędza sen z oczu hongkońskich urzędników, którzy usilnie forsują wspomniany wyżej nocny market. “Za”, co nie dziwi, są także są urzędnicy Food and Environmental Hygiene Department (FEHD), odpowiednik polskiego Sanepidu, którym bez wątpienia będzie łatwiej kontrolować stoiska z żywnością zgromadzone w jednym miejscu niż chodzić po całym Mongkoku. Wystarczy bliżej przyjrzeć się na ulicy suto opłacanym pracownikom FEHD by odnieść wrażenie, że ich ulubioną pracą jest staniem na ulicy z założonymi rękoma. No ale to taki mały przytyk do ich “ciężkiej” pracy za nieraz 20-30 tyś zł miesięcznie.
Na pewno tutaj należałoby zadać sobie pytanie czy wymieniona idea ma sens, wszak jest już nocny market przy Temple Street, przy którym znajdziemy dużo barów z jedzeniem? Osobiście uważam, że pomysł nie jest zły, natomiast zła może być lokalizacja… Mongkok jest już strasznie zatłoczony, a dobrego jedzenia nawet do późnych godzin wieczornych znajdziemy w pobliżu ulicy Sai Yeung Choi.
Co zdaje się być ważniejsze od sztucznie stworzonego nowego miejsca z ulicznym jedzeniem to poprawa jego jakości w Mongkoku, która to niestety nie dorównuje ulicznemu jedzeniu na wyspie Cheung Chau czy w wiosce Tai O na Lantau. Kto wie czy sensowna regulacja i kontrola jakości “street food” w Mongkoku nie byłaby bardziej wskazana, chcąc przyciągnąć do Mongkoku więcej turystów.