Wojna nocnikowa

  • Post category:News
  • Post comments:0 Comments

[tvideo type=”youtube” clip_id=”pgVL5dKDUdY”]

Wygląda na to, że zbliża się nowa wojna chińsko-hongkońska, można ją także nazwać wojną nocnikową. A to wszystko z powodu braku tolerancji mieszkańców Hongkongu do niektórych, dość kontrowersyjnych zachowań sióstr i braci z drugiej strony granicy,

Tym razem iskrą było niewinne zdjęcie zrobione przez młodego Hongkończyka, przedstawiające chińską mamę zezwalającą dziecku na większą potrzebę pośrodku ruchliwej ulicy w Mongkongu. Pani tłumaczyła się długą kolejką do toalety a przecież dziecku raczej trudno wytłumaczyć by z naturalną a pilną potrzebą się na czas nieokreślony wstrzymało. W każdym razie mimo sporych obiekcji towarzyszącego pani męża fotka poszła w świat, wywołując przeróżne reakcje. (zobacz zdjęcie poniżej).

24aOkazuje się jednak, że Chińczycy z kontynentu mają równie kontrowersyjne poczucie humoru. Popularne chińskie forum Tianya zamieściło właśnie apel wzywającą Chińczyków do przyjazdu do Hongkongu z dziećmi w dzień święta pracy czyli 1 maja i obsikania hongkońskich ulic.

“Weźcie dzieci do Hongkongu i pozwólcie im obsikać ulice Hongkongu. Zobaczmy jakie głupki przyjdą i będą robić zdjęcia. Ten akt jest po to by przyzwyczaili się do publicznego oddawania moczu i wypróżniania” – napisał bloger o pseudonimie Haijiao No68.

Komentarze pod zamieszczonym apelem nie nadają się do tłumaczenia, głównie składają się z obelg rzucanych pod adresem mieszkańców Hongkongu. Dla przykładu jeden z nich: “Hongkong należy do Hongkończyków, lecz jednocześnie Hongkong jest Chińską Republiką Ludową Hongkong. Oni (Hongkończycy) nie byli bici wystarczająco często. Ci, którzy robią zdjęcia, powinni być bici częściej, inaczej się nie nauczą. (Wszyscy towarzysze) powinny mieć mentalność pana (Chin), Gdy widzisz tych zboczeńców (tzn. osoby robiące zdjęcia), należy bić ich, w przeciwnym razie nigdy nie dowiedzą się kto jest ich prawdziwym panem”.

10294400_1515686511992304_6226743008961537918_n

Można jednak podejrzewać, że do realizacji gróźb nie dojdzie. Prawo chińskie surowo bowiem zabrania zgromadzeń swoich obywateli, nawet za granica i zakłócania porządku społecznego.

Tu co należy wyraźnie podkreślić, nie bez winy jest sam rząd, który powinien w miejscach turystycznych jak Mongkok czy Tsim Sha Tsui wybudować więcej toalet, szczególnie dla matek z dziećmi. Rząd Hongkongu w swej biurokratycznej nieudolności znając problem od lat, nie robi absolutnie nic, a uspokajanie społeczeństwa, wzorem Sekretarza ds.Handlu i Rozwoju Gospodarczego Gregory So, nawołującego do większej tolerancji i zrozumienia różnic kulturowych jest niczym woda na młyn niezadowolonych Hongkończyków.

1781949_1515910425303246_3663062077952261305_n

Ci już planują zbiórkę pod domem Gregory So i obsikanie jego furtki. Obok przerobione zdjęcie ministra robiącego kupkę.

Dla jasności, nie na każdej ulicy w Hongkongu zobaczymy dzieci sikające do butelki czy robiące kupki. Na pewno w Mongkoku, Tsim Sha Tsui, Causeway Bay, czyli tam gdzie jest dużo turystów. Biorąc także pod uwagę fakt, że w roku ubiegłym miasto odwiedziło aż 30 milionów Chińczyków, to nawet jeśli podobnych incydenty rocznie jest kilka tysięcy, to dotyczy on stosunkowo niewielkiej grupy odwiedzających Hongkong. Mimo to, problem bez wątpienia istnieje.

W sprawie głos zabrał Sekretarz ds. Żywności i Zdrowia. Dr Ko Wing-man. O nowych toaletach nie wspomniał a jednynie zwrócił uwagę by mamy brały ze sobą butelki ewentualnie inne przenośne nocniki, udając się na spacer/zakupy z dziećmi. Jednocześnie prosił by zdjęć nie robić a pozostawić sprawę policji, która powinna reagować na każde takie zadarzenie. Zgodnie z prawem hongkońskim (Hong Kong’s Public Cleansing and Prevention of Nuisances Regulation), rodzice dzieci do lat 12, zezwalający swoim dzieciom na załatwianie potrzeb naturalnych na ulicy, bez uzasadnionego powodu, podlegają karze grzywny do 2 tyś. dolarów (800 zł).

Materiał filmowy przedstawia kłotnię pomiędzy małżeństwem chińskim a młodym studentem z Hongkongu, który zrobił zdjęcie. Małżeństwo chciało odebrać studentowi kartę pamięci od aparatu fotograficznego.