Dar Młodzieży w Hongkongu. Piękna pogoda, piękny żaglowiec, wolna od pracy niedziela.
Szkoda, że żaglowiec nie zacumował bliżej centrum miasta, choć mimo tego i tak publiczność dopisała. Przyszło też trochę par z dziećmi i skoro to jest tak ważny rejs, promujący tak ważną dla Polski rocznicę, to czegoś mi tutaj zabrakło…
Dlaczego nie było na przykład chorągiewek dla dzieci, małych orzełków z napisem “Polska” do wpięcia w koszulkę?
To niewielki koszt, prawie zerowy w ogólnym rachunku. Zabrakło mi także obsługi. Pamiętam swoją pierwszą wizytę na “Rainbow Warrior” Greenpeace. Przez cały dzień załoga spotykała się z mieszkańcami miasta odwiedzającymi łódź, mimo bez wątpienia ogromnego zmęcznia. Na “Darze Młodzieży” jest jak donoszą media 150 młodych ambasadorów, gdzie więc się oni podziali? Zapewne poszli zwiedzać miasto. Część z nich mogła jednak pozostać i pozować do zdjęć, rozmawiać z ludźmi. Nie tych 2-3, może 4, których dostrzegłem, błądzących trochę bez celu po pokładzie…
Nie sądzę by w planie załogi było przepłynięcie Zatoki Wiktorii z podniesionymi żaglami a to na pewno by wywarło poztywne wrażenie na mieszkańcach miasta. A gdyby jeszcze w taki mały rejs po zatoce zabrać grupę mieszkańców i ogłosić to w mediach…. Może to głupi pomysł ale samo zacumowanie w porcie i pozwolenie mieszkańcom miasta wejść na pokład to zdecydowanie za mało.
Jestem zadowolony z wizyty “Daru Pomorza” w Hongkongu. Miło jest gdy raz na jakiś czas w mediach mówi się o Polsce ale wydać 26 mln zł by ktoś sobie popływał po świecie, niespecjalnie przy tym rozsławiając imię Polski to trochę za mało.