Pozostały niecałe dwa tygodnie do pierwszego lipca. Dla jednych rocznicy złączenia Hongkongu z macierzą czyli Chinami a dla drugich (przeważającej większości) rocznicy utraty gwarancji wolności.
W tym dniu odbywają się także największe marsze-protesty. Każdy niezadowolony (przyczyna nie ma znaczenia) ma prawo wyjść na ulice i swoje rozgoryczenie wykrzyczeć. Ile tym razem osób weźmie udział w marszu? Czy pobity zostanie rekord 400 tyś z ub. roku? To dopiero się okaże za kilkanaście dni.
Są jednak siły zła ogólnie zwane pro-pekińskimi, które mają na celu odciągnięciu ludzi od wyjścia na ulice i robią co mogą by sprostać temu niełatwemu zadaniu.
Reklamowany jako największy pokaz sztucznych ogni w Hongkongu odbywający się każdego roku na Zatoką Wiktorii, nie sprawia na miejscowych szczególnego wrażenia a przez protestujących regularnie bywa wygwizdywany. Parady wojskowe i oficjalne rządowe uroczystości są albo dla turystów, bądź zaproszonych gości z Chin kontynentalnych.
Zakazać protestu nie można. Można jednak utrudnić, nie pozwalając na przemarsz określonymi ulicami jak w roku ubiegłym, choć to tylko wznieciło ogień. Więc może tak dać ludziom to co lubią najbardziej? I dlatego w tym roku “siły zła” wymyśliły dla dorosłych 50% obniżkę towarów w 1000 wybranych sklepów w godzinach protestu, a dla młodzieży wielki koncert popularnych koreańskich zespołów w Kai Tak za jedyne 99 HKD (ok 40 zł).
Czy w związku z tym organizatorzy marszu (Civil Human Rights Front) powinni zacząć się martwić? Zapewne, choć ja w wywiadzie radiowym powiedziała Jackie Hung Ling-yu z Frontu: “Hongkong walczy o demokrację od ponad 30 lat a zniżki potrwają tylko kilka godzin”.