Rząd Hongkongu a Bruce Lee

Najsłynniejszym Hongkończykiem, Chińczykiem a może i nawet najsłynniejszym Azjatą na świecie jest bez wątpienia Bruce Lee. To on uczynił dumnym każdego Chińczyka, nadał Azjatom twarz.

Dlaczego więc rząd Hongkongu nie dość, że nie wykorzystuje wizerunku Bruce Lee do promocji miasta, to nawet nie jest w stanie mistrza sztuk walki odpowiednio uhonorować? Choćby poprzez nazwanie jego imieniem ulicy, postawienie skromnego pomnika, o stworzeniu muzeum nawet nie wspominając, zastanawia się publicysta jednej z hongkońskich gazet – Yonden Lhatoo.

Wszak jakże emocjonujące dla każdego wycieczkowicza, byłoby wylądowanie na lotnisku Bruce’a Lee (zamiast nikomu nic nie mówiące Chek Lap Kok), a gdyby jeszcze drogę prowadzącą do lotniska przemianować z Airport Road na Enter the Dragon…

W Polsce i wielu innych krajach, gdzie rządy składają się z ministrów-członków partii wygrywających wybory, zapewne by przypodobać się wyborcom, decyzje zmieniające nazwę lotniska podjęto by zaraz na pierwszym posiedzeniu rządu. Lecz nie w Hongkongu. Wszak tutaj premiera wybiera skromne grono reprezentantów różnych sektorów gospodarki a członkowie rządu, poszczególni ministrowie, to solidni urzędnicy służb cywilnych zmieniający się raz na dekadę.

Konserwatyzm? Z pewnością. Biurokratyzm? Bez wątpienia. A może dlatego, że Bruce miał kochankę? Podwójne obywatelstwo? Jednak który z męskich urzędników lub biznesmenów w Hongkongu nie ma kochanki na boku (najczęściej tuż za granicą)? No może obecnie z lenistwa i zwiększonych wymagań finansowych pań z Chin, posiadanie kochanki jest już pewnym luksusem, lecz podobno nadal 90% urzędników w szufladach trzyma paszporty innych państw. Tak na wszelki wypadek.

Może dlatego, że przyczyna śmierci Bruce Lee choć wyjaśniona przez lekarzy, nadal budzi wiele zastrzeżeń…

A może to polityka stoi na przeszkodzie? Wszak Bruce był Hongkończykiem i Amerykaninem, współczesnym obywatelem świata. Może komuś (właściwie wiadomo komu) zależy na tym by Hongkończycy jednak bardziej czuli się Chińczykami niż obywatelami świata,  co ułatwi wyboistą integrację Hongkongu z Chinami?

W każdym razie pytań dużo, odpowiedzi brak. Zastanawiające, że jedyny pomnik Bruce Lee w mieście został ufundowany przez jego fana. Miasto nie zrobiło nic, lub niewiele by swego słynnego syna upamiętnić.