[tvideo type=”youtube” clip_id=”xR-judYBGco”]
Rząd Hongkongu po tzw. konsultacjach społecznych, przedstawił w parlamencie ostateczną wersję reform wyboru szefa rządu. Zaskoczenia nie było, rząd nie dokonał żadnych istotnych zmian, które mogłyby przekonać opozycję do zaakceptowania reform i co ciekawe w swojej naiwności wierzy, że parlament w maju zatwierdzi przedstawiony plan zmian. Na nic zdały się ubiegłoroczne protesty studentów i pozakulisowe rozmowy opozycji prodemokratycznej tzw. pandemokratów, zarówno z rządem jak i urzędnikami chińskiego biura łącznikowego (rodzaj ambasady Chin w Hongkongu). Właściwie to ręce opadają i nawet całej sprawy nie chce się komentować… Nie ma sensu także rozwodzić się za bardzo nad propozycją rządu, gdyż najpewniej nie otrzyma ona wymaganych 2/3 głosów w hongkońskim parlamencie. Wszak głupotą byłaby zgoda pandemokratów na taką formę demokracji, która z założenia odrzuca w niej udział opozycji. Demokracja tylko dla sprzedajnych kacyków namaszczonych przez centralny rząd Chin. Nie, dziękuję!
Rząd próbuje przekonać pandemokratów by najpierw zaakceptowali reformy a ewentualne zmiany w prawie wyborczym dokona się później, czy są jeszcze jednak jacyś naiwni wierzący, że za rok, dwa czy nawet dziesięć Chiny w przypływie miłości zmienią swoje twarde stanowisko i zgodzą się na udział opozycji w rządzeniu miastem? Znaków na horyzoncie brak…