[tvideo type=”youtube” clip_id=”tQK2_EMxrP0″]
Jak to się stało, że Christina Chan Mau-hau (陳巧文) znalazła się na drzewie? Ale może zacznijmy od jajka czyli od początku. W Marszu 1 Lipca zorganizowanego jak co roku przez Civil Human Rights Front, wzięło udział w dniu wczorajszym ok. 26 tyś osób, znacznie mniej niż w roku ubiegłym, choć tym razem z powodu wysokiej temperatury to okoliczne plaże cieszyły się większym powodzeniem.
Dla wyjaśnienia, Marsz 1 Lipca lub też marsz dla demokracji (nieoficjalna nazwa) to nie jest wyłącznie marsz zwolenników powszechnych wyborów w Hongkongu, jak wielu dziennikarzy polskich uważa. Marsz ten bywa rodzajem forum, w którym mogą się wypowiedzieć poprzez demonstracje najróżniejsze grupy zawodowe czy etniczne. Byli więc i niezadowoleni homoseksualiści, Pakistańczycy, pomoce domowe, służące z Indonezji i Filipin, studenci sprzedawcy, wieśniacy itd., itd…
Najciekawiej jak zwykle jest na koniec. Grupa ponad 200 młodych osób z tzw. ugrupowania Post 80 ale i nie tylko, zapragnęła trochę przedłużyć demonstrację pod siedzibą rządu, usilnie domagając się przy okazji rozmowy z szefem rządu Donaldem Tsang.
Niestety ten popijał w tym czasie szampana z politycznymi towarzyszami więc nie mógł, a na pewno nie chciał gdyż poprosił policję by „pomogła” pokojowo rozejść się niezadowolonej młodzieży. A Christina Chan? Zamierzała wywiesić na drzewie baner z żądaniem powszechnych wyborów, stąd pomysł z drzewem(wg. innych źródeł chciała zaprotestować przeciwko usuwaniu studentów przez policję sprzed budynków rządowych), a że później jej się spodobało i spędziła na nim kilka godzin to już inna sprawa.
Nie ona pierwsza zresztą nie chciała zejść z drzewa, w końcu wcześniej był “Baron Drzewołaz”.