Pieczone kasztany – Mrs. So

[vc_row][vc_column][vc_empty_space][vc_single_image image=”14978″ img_size=”640×370″ add_caption=”yes” alignment=”center” style=”vc_box_rounded”][vc_column_text]Hong Kong Magazine, 25 grudzień 2014

Wózek z pieczonymi kasztanami przy stacji Mong Kok East, ma ponad 60-letnią tradycję. Właścicielka, pani So, rozpoczyna ruchomy biznes każdej zimy. Pani So opowiada Yannie Chan z Hong Kong Magazine o życiu ulicznym i sekretach swojego biznesu.

HK Magazine: Jak idzie biznes?
Mrs. So: Im zimniej tym lepszy biznes. Gdy się robi ciepło, ludzie nie lubią jeść pieczonego jedzenia zbyt często. Zima tego roku jest dość ciepła. W połączeniu z protestem ulicznym (Umbrella Movement), biznes był różny. Na szczęście mamy dużo lojalnych klientów, którzy wspomagają mnie. Długoletnia klientka, która teraz mieszka w Kanadzie, kupiła wczoraj kilkanaście kilo kasztanów.

Mrs So

 

HK: Jaka jest historia twojego wózka?
MS: Ten kociołek z popiołem ma już ponad 60 lat. Moi rodzice byli ulicznymi sprzedawcami na Waterloo Road (Mong Kok). Jak odeszli na emeryturę (a właściwie gdy się zestarzeli bo emerytury raczej nie mieli zapewnionej, przypis BB), przejęłam wózek. Jestem już po pięćdziesiątce i myślałam o zamknięciu stoiska, lecz moi klienci byli bardzo zdenerwowani, mówiąc że po prostu nie mogę odejść, gdyż nie ma innych, porównywalnych z moim kramów/wózków. Rozpoznaję wszystkich swoich klientów. Dla mnie naprawdę chodzi o sprzedaż kasztanów.

HK: Jak wygląda twój dzień?
MS: Nasz kram funkcjonuje przez około 4 miesiące. Zaczynamy po święcie Środka Jesieni, gdy jest już sezon na kasztany. Około południa mój mąż i ja pchamy nasz wózek na kołach tutaj, on wypełnia zbiornik z gazem i rozpala ogień. Ja dodaję kasztany i cukier do ręcznie robionego woka i powoli rozpoczynam ich pieczenie. Chaan (szpachla) waży blisko 10 kilo i mój nadgarstek boli mnie po pracowitym dniu. Uszkodziłam ścięgna ramienia kilkanaście razy. Zamykamy o 22:00 lub gdy wszystko sprzedamy.

Mrs So

HK: Co robisz przez resztę roku?
MS: Biorę różne prace, od sprzedaży biżuterii do wyrzucania śmieci z mieszkań, To prawda. Wezmę każdą pracę by opłacić moim dzieciom szkołę. Kocham każdą moją pracę.

HK: Pieczone kasztany kosztują coraz więcej każdego roku!
MS: Pamiętam czas gdy kosztowały 20 dolarów (ok 8-9 zł) za pół kilo, teraz kosztują 34 dolary (ok 14 zł) w moim stoisku. Ja używam tylko najwyższej jakości kasztanów i słodkich ziemniaków, które z każdym rokiem drożeją. Nie wybiorę tańszych kasztanów, one nie smakują dobrze i to byłoby marnowanie mojego wysiłku. Niektórzy sprzedawcy oszukują trochę, gotując kasztany wcześniej. Ja zawsze pieczę moje kasztany od początku, mieszając je co minutę przez godzinę. Tylko wówczas będą miękkie i karmelizowane.

HK: Czy lubisz pieczone kasztany?
MS: Oczywiście! Jem je każdego dnia, w innym przypadku nie mogłabym gotować tak smacznych kasztanów. Czasami na lunch mam słodkiego ziemniaka. Moje dzieci mają często pieczone kasztany na śniadanie. Gdyby smakowały źle, znudziłyby się im. Lecz moje są smaczne i one je kochają.

HK: Jaką zaobserwowałaś największa zmianę przez te wszystkie lata swojej pracy?
MS: Tu było kiedyś dużo ulicznych sprzedawców. Mój sąsiad sprzedawał kulki rybne i doglądaliśmy swoich stoisk. Teraz Hongkong jest jak umarłe miasto. Nie ma życia na ulicy. Jest nudno. Nie rozumiem dlaczego, przecież ludzie nadal kochają mój kram.

HK: Jaka była twoja największa lekcja?
MS: Praca nauczyła mnie być lepszą osobą. Spotykam różne typy osób codziennie i nauczyłam się tolerować nawet bardzo irytujących klientów. Czasami muszę być cicho i być uprzejma. I myślę, że przyzwoitość jest ważniejsza od wiedzy. Jeśli nie jesteś cnotliwy, jesteś zły dla społeczeństwa, nawet jeśli skończyłeś uniwersytet.

HK: Jakie jest twoje największe zmartwienie?
MS: Policja dość często mnie ostatnio zatrzymuje. Przywykliśmy uciekać za każdym razem, gdy otrzymywaliśmy cynk od ludzi, że policja nadchodzi. Lecz jestem teraz jedynym sprzedawcą z wózkiem tutaj. Także mój wózek jest duży a ja się starzeję. Co teraz robię to płacę mandat w wysokości 3 tysięcy dolarów (ponad 1200 zł). Życzyłabym sobie by rząd nas bardziej lubił.

Lubisz kasztany? Znajdź panią So na skrzyżowaniu Argyle Street i Yim Po Fong Street, w Mong Kok-u.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]